Wyzwania i przyszłość w kształceniu medyków były jednym z tematów poruszanych na tegorocznym Kongresie Wyzwań Zdrowotnych. Debatujący zastanawiali się między innymi co zrobić ze studentami uczelni medycznych, które nie otrzymały akredytacji.
Kolejne nowootwarte uczelnie nie otrzymują pozytywnej opinii Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Wstrzymana zostaje rekrutacja na 1 rok studiów, ale co zrobić ze studentami, którzy są na 3 roku kierunku lekarskiego?
„Problem jest z grupą młodzieży, która jest ofiarą tego systemu, natomiast w takim obejściu reguł jakości zafunkcjonował i tu chcę uspokoić młodzież. Rozmawiamy z rektorami, bo teraz jest to nasza wspólna odpowiedzialność Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, ale także środowiska uczelni medycznych, które dzisiaj kształcą na tym kierunku. Jestem głęboko o tym przekonany, że znajdziemy rozwiązanie i po zamknięciu kształcenia na tych uczelniach, które nigdy nie powinny były wystartować, będziemy starali się zapewnić tej młodzieży możliwość kontynuacji na tych uczelniach, które gwarantują jakość” – zapowiedział sekretarz stanu w Ministerskie Nauki i Szkodnictwa Wyższego prof. Marek Gzik .
Dla kontekstu warto dodać, że wysyp kierunków lekarskich nastąpił, gdy ministrem edukacji i nauki w rządzie PiS był Przemysław Czarnek. Aż 14 z 36 kierunków lekarskich na polskich uczelniach uruchomiono za jego zgodą, od października 2023 r. Znalazły się wśród nich kierunki lekarskie m.in. na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim czy na Akademii Kultury Społecznej i Medialnej.
W roku akademickim 2023/2024 limit przyjęć ogółem na kierunek lekarski wyniósł rekordowe 10 289 miejsc. Dla porównania: w 2007 r. liczba uczelni medycznych wynosiła 11, a limit miejsc na kierunku lekarskim 3213. W 2015 r. przyszłych lekarzy kształciło 15 uczelni oferujących łącznie 6188 miejsc. W 2020 r., po pięciu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości, liczba uczelni wzrosła do 21, a limity przyjęć podskoczyły do 8309 miejsc.
Profesor Jerzy Stojko, prorektor ds. studiów i studentów, Śląski Uniwersytet Medyczny, zaznaczył, że przeniesienie studentów z nowootwartych uczelni, po ich zamknięciu jest problematyczne. Muszą oni spełniać kryteria rekrutacyjne obowiązujące w danym roku. Przeniesienie ich bez spełnienia tego kryterium jest niezgodne z prawem oraz niesprawiedliwe względem studentów, którzy lepiej napisali maturę. Dodał także, że obecnie uczelnie już pękają w szwach.
Doktor Artur Drobniak, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, dyrektor Centralnego Ośrodka Badań Innowacji i Kształcenia, podkreślił brak strategii w kształceniu medyków. Zarówno uczelnie „stare” jak i „nowe” nie mają 10-letnich planów dotyczących tego ile chcą wykształcić lekarzy i innych zawodów medycznych. Zdaniem pana Drobniaka, musimy jako państwo zadecydować czy kształcimy lekarzy tylko na polskie potrzeby, czy dla całej Europy (wtedy zajęcia odbywałyby się po angielsku, a fundusze brałyby się z innych państw europejskich). Ciągłe zwiększanie liczby studentów kierunku lekarskiego doprowadzi, że będziemy mieć za dużo lekarzy.
Więcej na ten temat: https://hcp-news.pl/medycyna/czy-w-polsce-ksztalcimy-nadmiar-lekarzy/
Temat ten poruszyła także doktor Monika Tomaszewska, dyrektorka generalna Związku Pracodawców dla Zdrowia. Jej zdaniem musimy ustalić, ile potrzebujemy lekarzy, a ile innych zawodów. Mamy ogromny, niewykorzystany potencjał zawodów medycznych – pielęgniarek, farmaceutów, dietetyków, fizjoterapeutów, opiekunów medycznych, itd. Zauważyła, że na tle Europy jesteśmy w tyle w tym zakresie. Jej zdaniem, bez ustalenia podziału kompetencji i „dogadania się” za rok znowu będziemy prowadzić tę samą dyskusję, o tym, że brakuje lekarzy.
Prezes Drobniak postulował stworzenie stołu do dyskusji na temat podziału kompetencji pomiędzy zawodami medycznymi. Podkreślił, że trzeba będzie przyzwyczaić starszych kolegów do tego, iż mają nowe kompetencje.
Debatujący zauważyli również, że w kolejnych rozmowach na temat kształcenia medyków powinni wziąć udział także studenci i przedstawić swój punkt widzenia.